Niemożliwe jest opisanie Kashmere jednym słowem. Kiedy ich słuchasz, po prostu czujesz, że to jest to. Tego o dawna szukałeś w muzyce. Ich dźwięk oraz teksty piosenek tworzą razem coś niezwykłego. Jeśli zobaczysz, że grają w mieście niedaleko ciebie, weź znajomych i jedź. Gwarantuję, że nie ustoisz w miejscu jak tylko usłyszysz pierwsze dźwięki gitary. Kashmere są zespołem pełnym pasji i w niesamowity sposób tworzą unikalną atmosferę podczas koncertu, która może cię zabrać wszędzie. A i jeszcze jedno. Nie istnieje bariera między zespołem a publicznością. Przekonacie się jak zobaczycie ich na żywo.
Oto moja rozmowa przed ich koncertem w Londynie.

Kashmere: Joey Newey (wokal, gitara), Charlie Cole (gitara), Andy Law (wokal, perkusja), Freddie Hughes (bass) and Darragh Burke (synth w Londynie).
Jakbyście opisali swój dźwięk?
Joey: Jest to bardzo trudne. Ktoś kiedyś opisał to jako elektro-indie doom pop. Lubimy ten opis. Zawsze w pewnym sensie jest to pop ale z odrobiną muzyki alternatywnej. Chociażby w tym jak zatracamy się w gitarze czy też tekście. Zawsze jest w tym odrobina mroku.
Charlie: Pewnego rodzaju nieszczęścia.
Joey: Wydaje mi się, że od 2018 dalej tak jest.
Charlie: Na pewno.
Jak wygląda wasz proces tworzenia muzyki? Pracujecie razem czy osobno?
Joey: Teraz staramy się pisać razem znacznie więcej. Z reguły to ja piszę szkielet piosenki, jej strukturę i podstawową progresję akordów. Teraz staramy się to przełamać i razem stworzyć całość.
Kto was inspiruje?
Charlie: Każdy z nas ma kogoś innego.
Andy: Masa ludzi.
Joey: Moim zdaniem, dlatego mamy tak unikatowy dźwięk. Zawsze nam o tym mówiono. To dlatego, że każdy z nas ma swoje własne drobne rzeczy, które może wnieść w to co robimy. Wiele z tego gramy i wykorzystujemy.

Czy pamiętacie ten moment kiedy zorientowaliście się „chcę być muzykiem, tak chce zarabiać na życie”?
Joey: Ja to pamiętam jako bardzo niewinny moment uświadamiania sobie co to znaczy być muzykiem. Mój wujek pokazał mi video, gdzie Jimmy Hedrix podpala swoją gitarę. Miałem jakieś 5 lat. Pamiętam jak myślałem „To jest coś”, „Ktoś robi takie rzeczy, mega”, „Mam tą zabawkową gitarę więc może zacząłbym na niej grać”. Sądzę, że od tego momentu to było to. Wiedziałem to.
Charlie: Dla mnie to było oglądanie Oasis podczas Maine Road. W pewnym sensie rozumiałem to, że tysiące ludzi idzie na ich koncerty i dosłownie szaleje do piosenek, które kochają. Sądzę, że ten moment kiedy idziesz na występ zespołu bo lubisz ich piosenki i myślisz sobie „wow, chcę być tą osobą na scenie”. Oczywiście, od kiedy jestem tą osobą, nic się z tym nie równa. Kiedy publika szaleje tuż przed tobą to jest nie do opisania. Patrzenie na to i doświadczanie tego tylko cię utwierdza w tym co robisz. Dlatego chce to robić.
Andy: Szczerze mówiąc, od kiedy tylko pamiętam, to jest coś w czym zawsze byłem dobry. Od dziecka. Może nie na akademickim poziomie ale zawsze grałem na instrumentach. Od momentu kiedy byłem naprawdę mały to było dla mnie całkowicie naturalne.
Freddy: Dokładnie tak samo.
Joey: Sądzę, że to jest pewien sposób ucieczki. Może z wyjątkiem Freddiego, on jest rzeczywiście mądry (śmiech). Gdyby nie zespół to byśmy właśnie wykonywali prace bez przyszłości. Mówię to, bo gdyby nie kariera muzyczna by nas tutaj nie było. Mielibyśmy przerąbane.
Charlie: Nic dodać, nic ująć.

Jesteście zespołem z Manchesteru, ale w 2018 wystąpiliście w Chinach. Jak byście porównali publiczność tam do publiczności w UK?
Charlie: To jest coś zupełnie innego. Jedziesz tam i się okazuje, że ludzie tam nie mogą słuchać twojej muzyki legalnie. Co oznacza, że łamią prawo, żeby posłuchać naszej muzyki. Idą na koncert, żeby śpiewać nasze piosenki i dosłownie oszaleć.
Joey: Oszaleć? Sam nie wiem. Bardziej bym to nazwał staniem i… klaskaniem?
Andy: O tak. Bardzo statyczni i klaszczący. A w UK ludzie popadają w obłęd i skaczą na siebie nawzajem.
Charlie: Kiedy byliśmy w Chinach graliśmy jedną piosenkę. W refrenie było słowo „zostań”. Za każdym razem kiedy to graliśmy tłum przestawał klaskać.
Dalej nie wiemy dlaczego. Spoglądałem na nich kilka razy i zawsze zamierali.
Andy: Może klaskali tylko, że po chińsku. (śmiech)
Charlie: Było zupełnie jak w starych nagraniach The Beatles. Kiedy grasz solo na gitarze wszyscy szaleją. Nawet w środku piosenki. Wracasz do chwytów i widzisz jak szaleją. Zachowywali się zupełnie tak samo jak za czasów The Beatles.
Joey: Wiesz jaka jest zasadnicza różnica? Sposób w jaki się nami zajęli. To jak nas przyjęli było nieskazitelne. Naprawdę o nas dbali kiedy tam byliśmy. To było niesamowite.
Andy: Tak samo w Europie. Ludzie są tak przyjaźni i otwarci.
Joey: Moim zdaniem to wynika z tego, że tutaj jest za dużo zespołów.
Charlie: To prawda, po prostu zbyt przesycone. Kilka lat temu powstało takie coś jak „indie landfill”. Było tutaj od groma zespołów. Trzeba było wręcz pozbyć się części. Było ich po prostu zbyt wiele i nie sposób było się z nimi identyfikować. Teraz już jest to w miarę ogarnięte, masz po prostu kilka dużych zespołów. Tak jest praktycznie w każdym gatunku muzycznym. W Manchesterze podczas jednej nocy masz 50 koncertów, co jest wspaniałe ale…
Joey: Wydaję mi się, że w Polsce jest podobnie jak w Niemczech. Do niektórych miast, w których graliśmy to był pierwszy koncert od roku. Wam jest o wiele trudniej zobaczyć zespół bo dosłownie przyjeżdża na „jeden dzień w Polsce”. W Niemczech na przykład, ludzie idą na koncert bo to jest ich pierwszy od pół roku.
Charlie: W UK mamy lokalne miejsca, koncerty, które odbywają się co tydzień. Nie ma w tym nic nadzwyczajnego albo, że jest to ogromny zespół. Więc to jest główna różnica. Kiedy jesteś gdzie indziej, to jest coś specjalnego i innego, ponieważ to nie dzieje się tak często.
To jest bardzo brytyjskie, żeby szaleć na koncercie.

Czy macie wymarzone miejsce, w którym chcielibyście wystąpić?
Joey: Dla mnie to 02 Apollo. Tam byłem na swoim pierwszym koncercie.
Charlie: Dla mnie to samo miejsce ale z innego powodu. Kiedy jeździłem do szkoły, mijałem to miejsce i zaparkowane obok niego samochody zespołów. Z drugiej strony budynku znajduje się mały ekran, na którym widać kto występuje. Więc dosłownie, musisz minąć budynek i się odwrócić. Zawsze sobie wyobrażałem jako to by było, gdyby ktoś jechał do szkoły tak jak ja i zobaczył napis „Kashmere”. Sądzę, że pewnego dnia do tego dojdzie.
Andy: Manchester Arena. Byłem tam na swoim pierwszym koncercie w życiu jak byłem mały i nie mogłem sobie wyobrazić niczego większego na całym świecie. Myślę, że to chyba nawet jest jedna z największych aren na świecie. Marzę o zagraniu tam.
Freddie: Ja bym chciał na tej arenie lub w Academy 1. Pracowałem przez jakiś czas w Sainsbury po przeciwnej stronie. Stałem i zastanawiałem się „Cholera, pewnego dnia tam zagram. Wyjdę i powiem, że pracowałem w Sainsbury po drugiej stronie a teraz patrzcie jestem tutaj”.
Charlie: „Teraz pracuje w Tesco”. (śmiech)
Joey: Tylko, że naprzeciwko Apollo. (śmiech).
Czy macie swoją „guilty pleasure” piosenkę?
Joey: Oczywiście! Girls Aloud – "Call The Shots".
Freddie: Sądzę, że ja mam nie tylko jedną. Wręcz kilka tego samego artysty. Lubię Drake’a. Ma kilka naprawdę dobrych piosenek.
Charlie: Ja mam dwóch. Pierwszy to Robbie Williams a druga to Harry Styles. Lubię to co tworzy ale z racji, że był w One Direction ludzie myślą, że to jest „guilty”. Wszystko przez to, że był częścią tamtego a on po prostu jest bardziej cool od reszty.
Andy: Ja nie wiem.
Joey: Oh, ja wiem. McFly.
Andy: A no tak. Oni mają zaje***e piosenki tylko, że są rzeczywiście obciachowi. Ale mimo wszystko są super.
Joey: A ty Darragh?
Darragh: Jestem ogromnym fanem ABBA.
Joey: O nie, nie możesz być aż tak cool. Musi być coś gorszego od tego.
Freddie: Coś co ściszasz w słuchawkach kiedy leci bo czujesz się zażenowany.
Darragh: No dobra, lubię kilka piosenek Taylor Swift. Szczególnie tą co brzmi jak „I am too sexy for my shirt”. Nazywa się „Look What You Made Me Do”.

Gdybyście mogli wybrać jedną osobę, z kim chcielibyście napić się filiżanki herbaty?
Charlie: Ooo, to jest takie brytyjskie.
Joey: Ja bym chciał napić się filiżanki herbaty z Tysonem Fury. Jest całkowitym przeciwieństwem mnie. Jest o jakąś głowę wyższy ode mnie oraz pochodzi z zupełnie innego świata. Jest dla mnie ogromną inspiracją. Z chęcią wypił bym z nim herbatę.
Charlie: Oj tak, jest absolutną legendą. Ja bym jednak wybrał Dave’a Grohla. Chciałbym sobie z nim porozmawiać. Pewnie zacząłbym z herbatą ale przeszedłbym do piwa. Zaparzył bym ją ale potem powiedział „Wiesz co Dave, chciałbyś się napić piwa i pogadać?”. Zgodziłby się. Wypilibyśmy jakieś 10 i wtedy bym powiedział „Czy my jeszcze żyjemy? Oczywiście to dopiero początek”. Dzień by się na chwilę zatrzymał. Jest tak miłą osobą i chodzącą legendą.
Joey: On jest jak skarb narodowy nawet gdyby powiedział „nie”!
Andy: Dla mnie interesujące ale i zabawne byłoby zobaczenie jak Eminem pije herbatę z filiżanki. To byłoby surrealistyczne. Więc chciałbym z nim albo z 50 Cent.
Joey: Ludzie z dzieciństwa, którzy istnieli, dosłownie tylko w czasopismach lub telewizji.
Freddie: Ja wybieram Danny DeVito. Jest jednym z moich ulubionych artystów. Jest po prostu niesamowity.
Darragh: Jack White byłby interesujący. No i Ian Wright.
Joey: Oh, Shaun Wright Phillips!
Freddie: O tak, jest moim bohaterem.
Czy chcielibyście coś dodać?
Joey: Do zespołu? (śmiech)
Darragh: Chciałbym napić się herbaty z Joey Newey.
Joey: Stary, zawsze.
Charlie: Sądzę, że chodzi o to, żebyście przesłuchali nasz album. Słuchajcie piosenek! Jesteśmy na wszystkich social mediach i na youtube. Sprawdźcie i przyjdźcie na koncert a sami zobaczycie o co w tym wszystkim chodzi.
Wywiad i zdjęcia Zuzanna Maja
Edycja: Grzegorz Biały









